poniedziałek, 21 czerwca 2010

Pasta i twarożek - każdy zrobić może

Niedzielne śniadania wymagają czasu. Niedzielne śniadania wymagają delicji. Mogą nawet wymagać wyjścia do sklepu i - o dziwo - doczekać się tego wyjścia realizacji.
Dziś wymagało jajecznej pasty. Bo się I. o niej naczytała o tu. Była to - rzecz oczywista - pasta zmodyfikowana, bez szczypiorku np., bo się o nim zapomniało. A przy okazji wizyty w sklepie, jakoś tak przy okazji, urodził się i pomysł (a może potrzeba?) na twarożek śniadaniowy.

Koszt: ok. 8 zł/ 2 os.
Czas przygotowania (z wizytą w sklepie osiedlowym): ok 20 min.




Składniki śniadaniowych delicji to:

pasta jajeczna
- 3 jaja
- 1 łyżka majonezu (tylko Pegaz! I. nie uznaje innego)
- mała łyżeczka musztardy
- sól, pieprz

pasta twarożkowa
- pół kubka serka Alemette śmietankowego
- jeden pomidorek koktajlowy (z tych większych odmian)
- 3 czarne oliwki
- 4 plasterki zielonego ogórka
- sól, pieprz

Jajka ugotować na twardo i ostudzić. I tu - objawienie dla I. - jak każe Anulina, utrzeć na tarce na największych oczkach. O! Ileż łatwiej i prościej niż w wersjach z miksowaniem, ucieraniem, duszeniem... Dodać majonez i musztardę, posolić i popieprzyć do smaku.
Pomidora, ogórka i oliwki posiekać w drobną kosteczkę - taką 5x5 mm. Wymieszać z twarożkiem, posolić, popieprzyć.
Podawać ze świeżym pieczywem, albo - jak I. - z bułeczkami "gotowcami" do ogrzania w piecu. Pysznie roztapiające się masło, zimne pasty, chrupkość i miękkość pieczywa - poezja...









I upaprane porannie miseczki dla kontrastu - no bo komuż się rano chce czyścić miseczki przed podaniem ich na stół?
Zwłaszcza PRZED wypiciem kawy...

niedziela, 20 czerwca 2010

Polędwiczki smaczne, acz nienarzucające się

Kiedy pojawiają się szparagi I. zwykle dostaje szparagowego szału. Mogłaby jeść je co dzień, aż do końca tej cudnej pory. Najlepiej same, ponieważ jednak nie wszyscy (w tym M.) darzą je aż taką miłością, ewentualnie akceptowane są w połączeniach nieprzytłaczających. Wszystko więc musi być takie, by to szparagi stanowiły główną atrakcję.


Koszt: ok. 16 zł/ 2 os.
Czas przygotowania i gotowania: ok 30 min.



Na danie do szparagów potrzebne są:

na mięso
- jedna polędwiczka wieprzowa
- 8 małych pieczarek
- sól, pieprz, chilli
- ulubione zioła: u I. estragon
- olej z pestek winogron do smażenia
- 1/4 szklanki wina białego półwytrawnego

na wypełniacz
- kasza gryczana jeden woreczek

No i oczywiście szparagi:


- po pół pęczka białych i zielonych
- bułka tarta
- masło
- sól

Wstawić kaszę.
Polędwiczkę pokroić w plastry i zamarynować przez chwilę w oleju zmieszanym z chilli, solą i pieprzem. Całość wyrzucić na rozgrzaną patelnię i obracając co jakiś czas smażyć polędwiczki na dość dużym ogniu.
Zagotować wodę w sporym garnku, osolić, wrzucić oskrobane szparagi (białe do połowy, zielone do 1/3 wysokości) i gotować ok 10 min.
Oczyścić i pokroić w ćwiartki pieczarki, dodać do polędwiczek i dusić kilka minut aż odparuje alkohol (a zostanie sam winny aromat), dodać estragon.
Na talerze wykładać kaszę, odcedzone i polane zrumienioną na maśle bułką szparagi i mięso, kaszę podlać sosem spod mięsa.







Ech, jaka szkoda, że już prawie po sezonie...

sobota, 19 czerwca 2010

Szparagi w naleśnikowych koszulkach

I. nachodzi czasem chęć, niezbyt często, ale jednak, na przygotowanie czegoś bardziej, hmmm, wykwintnego. Czegoś co nie będzie "zwykłym" makaronem z sosem, czy klopsem z wypełniaczem. Czegoś bardziej. Ostatnia taka chętka pojawiła się wczoraj. Po szybkim przeanalizowaniu zawartości lodówki i dokupieniu niezbędnych składników powstały szparagi zapiekane w koszulkach z naleśników pod pierzynką z masy jogurtowo-jajeczno-serowej. Czad, nie? ;)

Koszt: ok. 20 zł/ 2 os.
Czas przygotowania, gotowania i zapiekania: ok 1 godz i 15 min.



Na efekt wyrafinowania składają się:

na naleśniki
- mąki 1 szklanka
- mleko
- jajo
- sól
- olej do smażenia

na wkład
- zielone szparagi sztuk 16
- 4-5 plastrów dobrej szynki
- 4-5 łyżek jogurtu greckiego/tureckiego/naturalnego
- garść tartego sera (dobrze jak jest wędzony)
- sól, pieprz, gałka muszkatołowa
- masło do smażenia
- tłuszcz do nasmarowania blaszki

Najpierw należy zrobić ciasto naleśnikowe: wymieszać mąkę z solą i jajkiem, dolewać mleko i miksować. Mleka dolać tyle, żeby uzyskać konsystencję gęstej śmietany. Gotowe ciasto odstawić na ok. pół godziny do lodówki - dobrze mu to robi (ale dlaczego? I. nie ma pojęcia)
W czasie gdy ciasto sobie dochodzi można zająć się farszem. Szparagom oskrobać ok 6 cm. końcówki, opłukać, zalać wrzątkiem, osolić i gotować max 5 min. Osączyć i przestudzić, bo z gorącymi trudniej później pracować.
Zrobić też "sos": trzepaczką wymieszać jogurt, jajka, sól pieprz i gałkę, dodać ser i przemieszać łyżką.
Na suchej patelni przesmażyć pokrojoną w paseczki szynkę, jeśli sama szynka nie jest dość tłusta dorzucić łyżeczkę-dwie masła.
Gdy ciasto już się przepracuje smażyć naleśniki - powinno wyjść ok. 8 sztuk. I. poleca gorąco specjalne patelnie do naleśników - naprawdę się sprawdzają. Przestudzone naleśniki smarować sosem, układać na każdym po dwa szparagi - obok siebie, główkami w przeciwstawne strony, dorzucić trochę szynki (pilnując by starczyło na wszystkie naleśniki), zawijać i układać w naczyniu do zapiekania. Gdy wylądują już w nim wszystkie rulony - zalać całość resztą sosu i tłuszczem spod szynki (gdyby sosu zostało za mało - dorobić, ale naleśniki nie powinny w nim pływać).
Zapiekać ok 20 min. w piekarniku nagrzanym do 150ºC.







M. jednak uznał, że jak dla niego danie jest zbyt "wysublimowane" i potraktował je ketchupem. Podobno było dobre - I. nie próbowała.
Oboje jednak "sprofanowali" je colą - podaną, dla niepoznaki, w kieliszkach...

czwartek, 10 czerwca 2010

Szaszłyki jarmarkiem inspirowane

W niedzielne popołudnie M. i I. przez chwilę zawitali na Jarmark Świętojański - poprowadziła ich tam przypadkiem nowa trasa rowerowa. I choć przemknęli chyłkiem, nie udało się nie ulec magii grillowych zapachów... I tak powstała inspiracja na Szaszłyki Home Edition.

Koszt: ok. 17 zł/ 2 os.
Czas przygotowania i gotowania: 40 min.




Na danie mieć należy:

na szaszłyki
- dwie piersi kurczaka
- pół papryki
- 8 małych pieczarek
- jedną cebulę czerwoną
- olej na marynatę
- sól, pieprz, chilli, bazylię i oregano suszone
- masło do smażenia

na jarzynkę
- pęczek zielonych szparagów
- bułka tarta
- masło
- sól

na zagrychę i do dekoracji
- chleb tostowy
- pół dużego pomidora
- kiełki słonecznika

Piersi kurczaka pokroić na niewielkie kawałki, w misce wymieszać z oliwą i przyprawami. Paprykę, pieczarki i cebulę oczyścić i pokroić na kawałki, wrzucić do miski z kurczakiem i chwilę jeszcze razem marynować. Nadziewać na szpadki naprzemiennie kawałki kurczaka i warzywa. Gotowe szaszłyki układać na rozgrzanej patelni i obłożyć resztą warzyw, które się na szaszłyki nie zmieściły (I. zawsze zostają takie "wolne elementy"). Szaszłyki podczas smażenia obracać, żeby równo się rumieniły.
Szparagi cienko obrać do mniej więcej jednej trzeciej wysokości, opłukać i wrzucić na osolony wrzątek. Gotować ok 7-10 minut. Na maśle zrumienić bułkę tartą i polać nią osączone z wody szparagi.
Szaszłyki wyłożyć na talerze wraz z przesmażonymi warzywami, dodać pomidory i opieczony chleb. Całość posypać kiełkami.





I chłonąć zapach...

środa, 9 czerwca 2010

Ochładzający tarator

Zimne zupy to nie jest to co najbardziej lubią jeść I. i M. Czasem jednak nie można inaczej, np kiedy jest taaaaaki upał.
Botwina byłaby zbyt oczywista (i pracochłonna), więc na stół wjechał dziś bułgarski tarator

Koszt: ok 18 zł / 2 os.
Czas przygotowania: ok 15 min.* 




Na bułgarskie orzeźwienie składają się:

na zupę
- dwa duże jogurty greckie lub bałkańskie
- jedna maślanka 400 ml
- dwa małe lub jeden duży ogórek szklarniowy (lub 4 spore gruntowe)
- pół pęczka kopru
- 2-3 ząbki czosnku (młodego)
- sól, pieprz
- kilka włoskich orzechów
- trochę oliwy z oliwek

na zagrychę
- masło miękkie 1/4 kostki
- 2 ząbki czosnku
- bagietka

Jogurty i maślankę przełożyć do sporego garnka, dodać ogórki pokrojone w ćwierćplasterki, posiekany koperek, sól, pieprz, czosnek przeciśnięty przez praskę oraz łyżkę oliwy i wymieszać.
Po wyłożeniu na talerze udekorować posiekanymi orzechami i oliwą.
Zagryzać bagietką z masłem czosnkowym (czyli zwyczajnie masłem wymieszanym z przeciśniętym czosnkiem).

* czas przygotowania to 15 min. o ile nie trzeba chłodzić, dlatego warto w sklepie wybrać wszystko z lodówki







I w żadnym wypadku nie mieszać na talerzu zbyt dokładnie - oliwa powinna być cały czas widoczna.


sobota, 5 czerwca 2010

Śniadanie nie na trawie, ale prawie

Weekendowe śniadania dla M. i I. to czas szczególny: jest pora na leniwe pałaszowanie przy kawce i prasie smakołyków, na które w tygodniu pracowym pozwolić sobie nie można. Jest wewnętrzne przyzwolenie na pofolgowanie sobie nieco bardziej niż zwykle i dietę ciut mniej dietetyczną. Zwłaszcza, że i pora tych śniadań do zbyt wczesnych nie należy (oj nie są to skowronki) i śniadanie pełni w sumie rolę czegoś w rodzaju brunchu: ma charakter niby poranny, ale i najeść się trzeba prawie jak na obiad. 
M. i I. lubią jaja, ale w innych postaciach. M. preferuje omlety, I. jajecznicę. Jedno i drugie w wersji "na bogato"

Koszt: ok 9 zł / 2 os.
Czas przygotowania i gotowania: ok 20 min.




Na omlet dla M. potrzebne są:

- trzy jaja L
- osiem małych pieczarek
- łyżka jogurtu greckiego
- łyżeczka sosu z suszonych pomidorów
- odrobina oliwy
- sól i pieprz
- masło/oliwa do smażenia

Na łyżce oliwy przesmażyć lekko pieczarki pokrojone w półplasterki. Przełożyć pieczarki wraz z oliwą do miski, dodać jogurt, pomidory, jaja, sól i pieprz, dobrze rozbełtać trzepaczką.
Wylać na rozgrzane na małej (max 20 cm średnicy) patelni masło. W miarę ścinania się brzegów systematycznie zgarniać je łopatką ku środkowi patelni w stronę brzegów przelewając nie ściętą masę. Gdy cały omlet będzie już ścięty złożyć go na pół i przełożyć na talerz.



Na jajecznicę I. składają się:

- dwa jaja L
- jedna parówka/frankfurterka/2 plastry szynki
- 8 koktajlowych pomidorków
- łyżeczka sosu z suszonych pomidorów
- mała garść kiełków słonecznika
- oliwa do smażenia
- sól i pieprz

Na oliwie przesmażyć parówki, dodać pomidorki i dusić chwilę na dużym ogniu. Zmniejszyć ogień, dodać sos z pomidorów i odrobinę wody, doprawić i dusić jeszcze przez chwilę. Wbić jaja i smażyć do momentu ulubionego ścięcia jaj. Chwilę przed końcem dodać kiełki.





Omlet i jajecznica najlepiej smakują z białym pieczywem z masłem i kawą.
Spokojnych śniadaniowych poranków.

czwartek, 3 czerwca 2010

Marchewkowo i grzybowo

To, że mężczyźni nie lubią warzyw to przesądy, które nic tylko między bajki włożyć. I. wie o tym najlepiej, zwłaszcza wtedy, kiedy M. głośno (i zdecydowanie) domaga się "swojej" marchewki. Że jednak marchewka taka nie do wszystkiego (wyłącznie zdaniem I.) pasuje, trzeba wysilić głowę i wymyślić coś "nie czerwonego" co by było z marchewką zjadliwe.

Koszt: 9 zł / 2 os.
Czas przygotowania i gotowania: ok 30 min.




Danie dla Marchewkowego Potwora I. skomponowała z następujących produktów:

na klopsy
- mięso mielone wieprzowo-wołowe ok 250g
- jajo
- bułka (może być namoczona czerstwa, może być tarta)
- sól, pieprz, chilli
- majeranek
- 1/2 kostki grzybowej
- woda filtrowana
- śmietana do gotowania
- ciut mąki i masła (jeśli trzeba zagęścić)

na jarzynkę:
- marchewki młode (ale nie bardzo małe) ok 6-8 sztuk
- 2 łyżki masła
- kilka łyżeczek cukru (ok 4-5)
- woda

na wypełniacz
- kasza gryczana

Wstawić kaszę.
Mielone wymieszać z przyprawami, jajem i bułką, odstawić na 5 minut, żeby ciut się przegryzło. W garnuszku zagotować wodę (nie za wiele, ma być jej tyle co sosu) i dodać kostkę grzybową (może być oczywiście bulion z grzybami, albo kostka w innym smaku - co kto lubi). Z mięsa mielonego mokrymi dłońmi formować małe kuleczki i kłaść je na wrzący bulion.
W międzyczasie obrać i pokroić w plasterki marchewki. W garnku z grubym dnem roztopić masło, wrzucić marchewki i chwilkę poddusić (mogą się nawet lekko zrumienić, na pewno powinny zmienić swój wygląd - I. nie potrafi tego opisać dokładnie). Zalać wodą, doprawić cukrem i dusić mieszając od czasu do czasu na niezbyt wielkim ogniu by nie zaczęły się przypalać (w razie potrzeby - podlać) do miękkości.
Gdy marchewki i kasza już dojdą klopsy wyjąć i odłożyć na chwilę, sos zagęścić śmietaną i ewentualnie zasmażką. W ramach fajerwerków można dorzucić do środka trochę sera (u I. oczywiście mozzarella w kosteczkach). Wrzucić klopsy do sosu by ładnie się nim okryły.
Kaszę można polać odrobiną masła spod marchewki.







Słodka marchewka, neutralno-gorzkawa kasza i grzybowe klopsy - pycha!
Smacznego

środa, 2 czerwca 2010

Cebulowy rozgrzewacz

To popisowe danie I. Świetne gdy mają wpaść goście a lodówka świeci pustkami. Świetne gdy lodówka świeci pustkami bo jest koniec miesiąca ;)
Świetne też wtedy gdy zimno i pada - rozgrzewa już sam zapach.

Koszt: 4 zł / 2 os.
Czas przygotowania i gotowania: ok 25 min.



Coś jednak w lodówce mieć trzeba, a mianowicie:

- cebule 4 dość spore
- ok 1/3 kostki masła (można zastąpić olejem, ale masło najlepsze)
- 2-3 łyżki mąki
- sól, pieprz
- cząber
- ewentualnie kostka rosołowa
- woda filtrowana
- trochę startego sera lub mozzarella w kosteczkach
- 2-3 kromki pieczywa na grzanki

Na maśle szklimy posiekane w kostkę lub ćwierćplasterki cebule. Oprószamy mąką, podsypujemy trochę pieprzu i dużo cząbru - ona nadaje ten konkretnej cebulowej fantastyczny ziołowy smak i zapach. Gdy mąka się upruży zdejmujemy garnek z gazu i zalewamy, natychmiast mieszając, zimną wodą: najpierw dodajemy wody niedużo (3 kubki), jeśli po zagotowaniu zupa jest za gęsta wody można dolać. Zostawiamy pyrkoczącą zupę na gazie dodając do niej ewentualnie kostkę rosołową (I. lubi cielęcą lub wołową). Jeśli nie dodajemy kostki - zupę do smaku solimy. Po ok 20 minutach jest gotowa - cebula musi być miękka, ale jeszcze widoczna. Dodajemy grzanki i wybrany ser.





I. właśnie nabrała na nią ochoty. A Wy?

wtorek, 1 czerwca 2010

Dania energetyzujące zielono-czerwone

Brrrr... Zimna wiosna za oknem, więc - prócz spania - I. marzy wyłącznie o dobrym jedzeniu (po którym z pełnym brzuszkiem będzie mogła się udać spać, oczywiście). Logika jej kobieca podpowiada w dodatku następującą sekwencję przyczyn i skutków: jest zimno->więcej spala się na ogrzewanie organizmu kalorii->więcej można zjeść. A jak więcej to i smaczniej. No po prostu: skoro pogoda nas nie rozpieszcza rozpieszczajmy się sami. Żywieniowo. I dlatego dania aż dwa wylądowały ostatnio na stole.

Koszt: 20 zł / 2 os.
Czas przygotowania i gotowania: max 40 min.




By się (i M.) kulinarnie rozpieszczać I. mieć musiała następujące ingrediencje:

na zupę
- puszka groszku
- woda filtrowana - ok 0,7 l
- ulubiona kostka rosołowa (u I. cielęca, kostkouczuleni mogą oczywiście wykorzystać domowy wywar)
- 1/3 kubka jogurtu greckiego
- 2 małe lub 1 duże jajo
- 2-3 kromki ziarnistego chleba
- łyżka lub dwie jogurtu (też greckiego)
- jajo
- masło
- sól i pieprz
- bazylii liście do ozdoby

na kurczaka w sosie
- piersi dwie kurze, rozmiar umiarkowany
- puszka pomidorów siekanych
- mała czerwona cebula
- spora garść świeżych liści bazylii
- chilli, pieprz, sól
- olej z pestek winogron

na wypełniacz
- makaron ulubiony

Pierwsze: zupa-krem z zapuszkowanego groszku

W garnku dość sporym gotujemy wodę, gdy wrze wrzucamy kostkę. Na rozpuszczoną wrzucamy groszek z puszki wraz z zalewą i chwilę gotujemy. Groszku w zasadzie nie trzeba długo gotować, więc po 5 minutach spokojnie można zdejmować z gazu i zabierać się za miksowanie. Zmiksowaną i lekko przestudzoną zupę zagęszczamy: w kubku jogurt mieszamy z jajami (dokładnie) i lekko hartujemy wlewając stopniowo (i mieszając co chwilę) kilka łyżek wciąż ciepłej zupy. Tak przygotowaną miksturę można spokojnie wlewać do zupy, po czym stopniowo ogrzewając doprowadzić niemal do wrzenia.
Przygotować grzanki francuskie: umoczone w jajku rozbełtanym z jogurtem (doprawić solą i pieprzem) kromki chleba smażyć na maśle do zrumienienia. Delikatnie przestudzone grzanki pokroić w niezbyt drobną kostkę i wrzucić do zupy.





Drugie: bardzo aromatyczna pierś w sosie bazyliowo-pomidorowym

Wstawić makaron. Piersi posiekać niezbyt drobno - można np. w półplasterki poprzeczne. Zalać w misce olejem i zasypać chilli i pieprzem (niezbyt obficie, ostrości dostarczy głównie świeża bazylia), odstawić na czas szykowania zupy. Wrzucić na gorącą patelnię wraz z olejem-marynatą, dodać posiekaną w półokręgi cebulę, przesmażyć. Gdy się (lekko!) zrumieni, a cebula się zeszkli wrzucić pomidory. Dusić akurat tyle by woda odparowała. Posiekać dość grubo bazylię, dodać do sosu, wymieszać i gotować już bardzo krótko - max 3 minuty. Podawać posypane kosteczkami mozzarelli.







Ciepła życzymy :)