środa, 12 maja 2010

Gościnne występy: pasta MONTE

Daniem dzisiejszym I. i M. po raz pierwszy raczyli się ponad rok temu w mieszkanku EM. Oczarowało ich smakiem (zwłaszcza M. był zachwycony, choć z cukinią niezbyt się lubią). EM jednak była nieugięta i przepisu zdradzić nie chciała bardzo długo. Ostatnio dopiero udało się ją skusić - obietnicą blogowej publikacji ;)
I tak oto nadszedł od EM mail z recepturą na Pastę MONTE :)

Koszt: 12 zł / 2 os.
Czas przygotowania i gotowania: max 25 min.




A oto i treść rzeczonego listu:

Droga I.
Podaję zatem przepis, a raczej zdradzam moje cukinie...
Danie jest tłuściutkie i nie żałuję niczego... Czasem myślę, że jestem
Polką, podniebienie mam włoskie, a podmaślam po francusku ;)

PASTA MONTE
porcja na dwie osoby (bądź jednego głodnego M.)

7 plastrów szynki parmeńskiej
1 średnia cebula
1 średnia cukinia
śmietana rama do gotowania
jogurt grecki
oliwa z oliwek
makaron penne
sól
pieprz
cukier
parmezan
pietruszka
przyprawa na bazie octu balsamicznego
radio

Rozgrzewamy patelnię do czerwoności, rzucamy na nią pokrojone paseczki szynki parmeńskiej i smażymy aż tłuszczyk zacznie skwierczeć. Następnie wlewamy oliwę i wrzucamy drobno posiekaną cebulkę i smażymy razem ok 3 min.
Po tym czasie kładziemy na patelnię cukinię pokrojoną wg uznania, w paski bądź w półksiężyce (bardzo cienko).
Smażymy mieszając od czasu do czasu, najpierw na dużym ogniu, lekko (!) przysmażamy, następnie na mniejszym ogniu doprowadzamy cukinię do miękkości. W międzyczasie doprawiamy świeżo zmielonym pieprzem, dodajemy szczyptę cukru i jeżeli potrzeba trochę soli (uwaga na parmeńską, która zawsze jest słona).
I teraz... dodajemy małymi porcjami kilka razy śmietanę ramę - pól butelki, mieszamy i dodajemy łyżkę jogurtu... W zależności od tego jaki chcemy sos, mniej lub bardziej gęsty, tyle śmietany dodajemy. Czas smażenia już ze śmietaną to ok 12 min ;)
W tzw. międzyczasie gotujemy makaron al dente.
Gotowy makaron układamy na talerzu, na środku tworzymy gniazdko z sosu i dodajemy nonszalancko akompaniamenty - trochę startego parmezanu, posiekanej pietruszki i abstrakcję balsamiczną.
Popijać tą pastę najlepiej wodą gazowaną z plastrem cytryny oraz pomarańczy (sezonowo porzeczki).
Mnie to danie zajmuje ok 20 min krzątania - dłużej pisałam niż gotuję!!!

PS. To co, Droga I.? Już sami sobie będziecie dogadzać??? ;)




Ależ oczywiście, że nie! To jedno z tych dań, które najlepiej wychodzi wynalazcy :)
I. ponadto musi przyznać, że przepis nieco zmodyfikowała (dostosowując do zawartości lodówki): parmeńską zastąpiła zwykła wędzona (ale dobrej jakości, domowa) szynka (więc patelnia z odrobinką masła), cukinii było znacznie mniej, sos powstał wyłącznie na bazie jogurtu greckiego (brak śmietany w lodówce), zabrakło też fajerwerków w postaci parmezanu i pietruszki. I. na śmierć zapomniała też o cukrze. Nie grało też radio...

Mimo tych modyfikacji danie wyszło pyszne! Dzięki!







I smacznego :)

niedziela, 9 maja 2010

Bakłażany i cukinie grillowane - zapiekane

Kiedy czasu jest trochę więcej niż przysłowiowe 5 minut (czyli poza tygodniem ciężkiej pracy) można się pobawić w gotowanie niespieszne. I podać coś, czego przygotowanie, licząc od wyjęcia produktów z lodówki do podania gorących talerzy na stół, zajmuje - o zgrozo! - ponad dwie godziny. Takim właśnie daniem I. zabawiała się w sobotę. I powstały grillowane i zapiekane warzywa z kurczakiem.

Koszt: 15 zł / 2 os.
Czas przygotowania, grillowania i zapiekania: ok 2,5 godz.




Do zabawy I. potrzebowała:

na zapiekankowy farsz:
- jeden średni bakłażan
- pół średniej cukinii
- ok 8 niewielkich pieczarek
- dwie małe piersi kurczaka
- chilli z młynka (dużo!)
- pieprz kolorowy z młynka
- 3 ząbki czosnku
- oliwa z pestek winogron
- sól

na sos:
- puszka siekanych pomidorów
- 2-3 ząbki czosnku
- pół czerwonej cebuli
- oliwa z pestek winogron
- chilli, pieprz

na posypkę:
- siekana mozzarella (lub inny ulubiony ser)

na wypełniacz:
- ryż (jedna torebka - i pół by wystarczyło...)
- mieszanka sałat

Bakłażanowi ściąć końcówki, pokroić w plastry grubości ok. centymetra i mocno posolić. Zostawić przykryty w miseczce na pół godziny.
Piersi kurczaka oczyścić i pokroić, np w cienkie a szerokie płaty (wygodne do grillowania). W miseczce wymieszać sporą ilość oliwy, przeciśnięty przez praskę czosnek, chilli i pieprz - płaty kurczaka zanurzyć w marynacie, wymieszać, przykryć, odstawić na pół godziny (po tym czasie należy go dokładnie opłukać i osuszyć - dzięki temu na pewno unikniemy goryczki).

Niektórzy już w tej chwili zabraliby się za grillowanie cukinii, bo w zasadzie nic nie stoi na przeszkodzie. I. jednak, skoro miała pół godziny "wolnego", wolała udać się przed tv - może i dlatego całe gotowanie trwało ile trwało?

Po upływie pół godziny zabieramy się za grillowanie: można tradycyjnie na węglu (ale w mieszkaniu może być z tym kłopot), można - jak I. - na grillu elektrycznym, można wreszcie na grillującej patelni. Opiekamy kolejno (nie za mocno, chodzi o nadanie specyficznego smaku opieczonych, a nie ugotowanych/uduszonych składników): bakłażany, mięso, cukinie pokrojone w plastry, i pieczarki pokrojone dowolnie (np. w grube plasterki) - wszystko przed położeniem na grill natłuszczamy oliwą, w której macerowało się mięso.
Gdy warzywa i kurczak skwierczą na grillu robimy sos: na oliwie szklimy cebulę i przeciśnięty czosnek, dodajemy pomidory, przyprawiamy chilli i pieprzem. Dusimy na tyle długo by trochę zgęstniał.
Zgrillowane składniki układamy w natłuszczonym delikatnie naczyniu do zapiekania (może być zwykła blacha do pieczenia) w kolejności: bakłażan, mięso, cukinia, pieczarki. Zalewamy sosem, układamy resztę bakłażana, posypujemy serem i wkładamy do piekarnika nagrzanego do ok. 180 stopni. Zapiekanie nie zajmie więcej niż 30-40 minut (to czas na ugotowanie ryżu i wyłożenie sałaty na talerze). Pod koniec zapiekania można podnieść temperaturę, żeby ser się ładnie zrumienił.







Danie jest równie dobre na zimno - można je wówczas potraktować jako przystawkę. O ile coś oczywiście zostanie...

Smacznego!

A już niedługo I. zmierzy się z daniem wg przepisu em :)

piątek, 7 maja 2010

Ostra zupa kukurydziana

W piątek zupa była eksperymentalnym daniem I. Dziś została nią podjęta Asia i - ponieważ nie grymasiła podczas jedzenia a nawet zażądała przepisu - zupa zyskała miano oficjalnego "dania do częstowania". Zatem na życzenie Asi - przepis na ognistą "zupę pomidorową z kukurydzy".

Koszt: ok. 6 zł/2 os.
Czas przygotowania i gotowania: 25 min.




I. poeksperymentowała mając następujące składniki:

- olej z pestek winogron (lub masło w wersji nie-light)
- pół czerwonej i pół białej cebuli
- puszka kukurydzy
- 2 łyżko pesto czerwonego pesto z pomidorów
- 2 łyżki koncentratu pomidorowego
- sól, pieprz
- dużo chilli* i ostrej papryki - tak po łyżeczce każdego
- jogurt grecki
- kilka cienkich plastrów szynki parmeńskiej/salami/suchej krakowskiej/bekonu

*z młynka - wygodniejsze w użyciu niż świeże papryczki a bardziej aromatyczne niż proszek z torebki

Na tłuszczu zeszklić niedbale posiekaną cebulę (można się przyłożyć, ale i tak na końcu wkracza mikser wiec nie ma potrzeby). Dorzucić kukurydzę, pesto, koncentrat, pieprz, chilli, paprykę (solenie zostawiamy na koniec - ilość soli zależy od rodzaju pesto - niektóre są dość słone). Energicznie wymerdać, zalać wodą (ok. litra). Gotować 15 minut. Pod koniec gotowania na suchej teflonowej patelni przesmażyć szynkę (lub inne wybrane "mięso") - niech się dobrze wytopi, powinno nabrać chrupkości.
Zupę zmiksować niezbyt dokładnie na krem z grudkami, w razie potrzeby dosolić. Rozlewać na talerze dekorując kleksem greckiego jogurtu i chipsami z wędliny.





Ponieważ M. jest raczej łasuchem zażyczył sobie jeszcze drugie: makaron zlany oliwą z pierwszego tłoczenia i zmieszany z łyżką czerwonego pesto.



Dla bardziej wrażliwych, takich jak I., danie jest dość pikantne - sok się przyda :)
Smacznego!